Wiem, miał być post o Szwajcarii. Niestety nie mogę go dodać gdyż mój laptop odmówił współpracy. Nie jestem w stanie załadować zdjęć :(
Może uda mi się je dodać u dziadziusia, do którego teraz jadę ale nic nie obiecuję!
Dziś chciałam napisać trochę o moim życiu 'na walizkach'.
Znów wybieramy się w podróż o polski <3 i znów nadeszła pora pakowania. Zazwyczaj jeździmy autem, i nie ważne jakiej jest wielkości, zawsze jest zapakowane po sam dach. I w jedną, i w drugą stronę.
To bardzo nużące - zazwyczaj tracimy jeden dzień przed wyjazdem i jeden po wyjeździe. Na co? Na pakowanie, rozpakowywanie, przekładanie i układanie. No bo przecież ja też muszę zmieścić się w aucie ;p
Ha ha, kiedyś była taka sytuacja, że tata w tym całym swoim o mnie zapomniał. Wraca z garażu, zadowolony z siebie, że wszystko się zmieściło, a mieliśmy wtedy naprawdę dużo.
Następnego dnia gdy mieliśmy jechać, okazało się, że nie mam gdzie usiąść i wyjechaliśmy z lekkim opóźnieniem ^^
Jednak mimo wszystko nie życzę takiego życia nawet najgorszemu wrogowi. Życia na walizkach, z dala od domu i bliskich. Do tej pory nie umiem nazwać tego miejsca moim domem. Bo w domu jestem dopiero w Polsce. Wśród bliskich, i przyjaciół.
Tak, tych przyjaciół, który jeszcze zostali. Muszę przyznać, że ich naprawę poznaję się w biedzie. Z niewieloma moimi znajomymi mam kontakt, tylko z dwójką, i bardzo żałuję rozpadu innych przyjaźni i znajomości. Czasami nie mam tu z kim porozmawiać, bo mimo, że tutaj też mam rówieśników, przyjaciół i znajomych, nie mogą się oni równać z ludźmi z Polski.
Cóż, aby ten post nie był taki smutny, na koniec życzę wam Wesołego Jajka. Radosnych świąt Wielkiej Nocy, aby mazurki na Waszym świątecznym stole koncertował tak słodko jak co roku i aby zajączki wielkanocne nie skąpiły Wam podarków. Wesołego Alleluja!